czwartek, 26 stycznia 2012

doświadczenie życiowe

Bycie ambitnym naiwniakiem wcale a wcale nie pomoże nikomu w życiu w dojściu do wielkich tytułów. Co więcej można być upartym marzycielem i walić kilogramami publikacji do drzwi grona wielkich głów, a i tak wszystko przełoży się na algorytmy humorów ciał naukowych, sceptycyzm niezwyciężony skamieniałych twórców przejrzałych teorii, rachunki ... za telefon i papier do drukarki, miast dofinansowania do konferencji czy zakupu nowej aparatury.

A by konkretnie dojść do wypoconego i nieprzemyślnie wybranego tytułu pana / pani doktor, trzeba przejść zupełnie nieoczekiwaną drogę ciągu nowych doświadczeń. By skrócić niektórym ten wielki naukowy eksperyment, na stronach PHD Comics pojawiają się często wskazówki jak w miarę bezboleśnie nawigować w doktoranckiej egzystencji. Poniżej jedna z nich. Jeśli jesteście drogim phd, bądź macie nieopatrzną ochotę nim zostać, proponuję wbić sobie w głowę poniższą metodę w dochodzeniu do obranego ściśle naukowego celu.

Link

Powodzenia, szaleni jeszcze-zanim-naukowcy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz