sobota, 13 listopada 2010

nie dla estetów

Od dziś rana jestem wątpliwą posiadaczką wybałuszonej gały, która wygląda jak zemsta jakiejś wściekłej socjopatycznej kury, która złożyła mi pod powieką dwużółtkowe jajo. Taka naoczna zmiana w mojej facjacie nie uchodzi oczywiście uwadze innych, w szczególności kolegów w pracy. Nagle wszyscy są mili i zatroskani do posrania stanem mojego zdrowia, co wkur... mnie nieziemsko.
- Oj Uma, co ci się stało w oko, biedactwo? - i tu zaczyna się najgorsze, bo każdy ma jakąś hipotezę i jednocześnie idealne remedium.
- Pewnie ugryzł cię jakiś owad... - niewątpliwie, mieszkam w dalekim kraju, gdzie listopadową porą wszystko co bzyka, buczy i posiada złośliwe aparaty gębowe jest albo świetnie martwe albo równie świetnie zahibernowane w szparach pod parapetem.
- Czy ty czasem nie masz jakiejś alergii? Bo to wygląda jak książkowy przykład alergii na x lub y, czy nawet z! - spierdaty, jedyną alergię jaką mam to na motywację do pracy w piątki i absolutnie nie objawia mi się ona jako spuchnięte oko.
- Na pewno coś ci wpadło, albo sobie coś wtarłaś... - itd.
Ale ja lubię sensację, więc każdemu spotkanemu zatroskanemu wciskałam tą samą historię, wydobywając przy okazji na wierzch wszelkie moje aktorskie talenty.


moja wersja
- No wiesz. Wczoraj mój Chłop tak mnie wkurzył, że nie zdzierżyłam: złapałam za patelnię z buzującą jajecznicą i przywaliłam mu z całej siły w machę. Niestety, Chłop - w ramach obrony własnej - rzucił we mnie żelazkiem, którym właśnie manewrował przy Chłopskich koszulach. No i tak wyszło, że rzuciło mi się na oko. I voila - efekt. A co, bo wam to niby się nigdy nie zdarza wpieprzyć jeden drugiemu?

I tu cisza. Widać po twarzach, że trawią moją opowieść. Część,słuchaczy wydawała się deliberować nad moim nieokrzesanym charakterem i biednym losem mężowskim mego Chłopa krzywiąc się współczująco. Ale większość, bez dwóch zdań, głowiła się jakim to cudem znalazłam sobie faceta, który sam prasuje sobie koszule.

Jakby miało nie być oko wciąż jest spuchnięte, swędzi mnie, szczególnie po drugiej, mało dostępnej stronie księżyca i chyba zostaje mi jeszcze kilka dobrych dni w doskonaleniu mojej przekonującej story o przemocy rodzinnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz